Trening w parku

Korzystając z pięknej pogody kilka razy wybraliśmy się do pobliskiego parku postudiować joseki, odtwarzać gry pro i przy okazji zagrać. W parku znajduje się mały skwer z drzewami wokół których są ławki, codziennie Chińczycy grają tu w karty, oczywiście na pieniądze, oraz w chińskie szachy. Usiedliśmy sobie w trójkę na jednej z takich ławek i studiowaliśmy różne warianty joseki, raz ułożyliśmy grę Huang Longshi. Byliśmy jedynymi osobami, które w parku grały w weiqi i do tej pory nigdy nie widzieliśmy nikogo poza szkołą i naszym mieszkaniem grającego w weiqi.


Czytaj dalej

Wizyta w więzieniu

W sobotni wieczór wybraliśmy się z Roelem do klubu muzycznego VOX, gdzie miał być grany blues. Po 20 wsiedliśmy w metro i dojechaliśmy na końcową stację Optics Valley Square. Jest to plac otoczony bardzo nowoczesnymi wieżowcami, centrami handlowymi, jest skwer z popiersiami chińskich naukowców i oczywiście tłum ludzi. W pobliżu znajduje się kilka wydziałów uniwersytetów, więc większość ludzi była mniej więcej w naszym wieku, co jest miłą odmianą – mieszkamy w okolicy, która jest zdominowana przez osoby starsze, ciężko określić ich wiek, ale stawiałbym na 50+.

Optics Valley Square:

IMG_0560 IMG_0561
IMG_0563 IMG_0564

Poszukując klubu widzieliśmy mnóstwo straganów z owocami i mobilnych stoisk z jedzeniem, nie skusiliśmy się na spróbowanie, bo nasze żołądki nie są jeszcze w pełni przystosowane i prawdopodobnie jedzenie skończyłoby się nerwowym poszukiwaniem toalety.

Klub znaleźliśmy, ale chcieliśmy również zobaczyć okolicę, więc poszliśmy na spacer po okolicznych uliczkach i… trafiliśmy do więzienia. Czytaj dalej

Wizyta w restauracji

Kilka dni temu zamiast jeść kolację w domu nauczyciel ze swoją żoną zabrał nas do restauracji na kolację ze swoimi dwoma uczniami i ich rodzicami. Pojechaliśmy samochodem do restauracji, gdzie czekały na nas już obie rodziny. Obu uczniów poznaliśmy już wcześniej w szkole, obaj około chińskich 5 dan.

Z tego co widziałem do tej pory i co potwierdził Niccolo restauracje w Chinach wyglądają inaczej niż te w naszym kręgu kulturowym. Każdy stół znajduje się w oddzielnym pomieszczeniu. W naszym przypadku w pomieszczeniu znajdował się okrągły stół na 10 osób ze szklanym obrotowym blatem po środku, na którym były ustawiane potrawy. Serwowano różne rodzaje mięs, kilka rodzajów tofu, zupy etc. Nie wszystko nawet potrafię opisać, o istnieniu niektórych nawet nie wiedziałem (np. kotewka orzech wodny – ang. water caltrop http://en.wikipedia.org/wiki/Water_caltrop). Jeśli chodzi o jedzenie to oczywiście było przednie i nie tak ostre jak to, które jemy na co dzień w domu.

Czytaj dalej

Klucz do tańca

Prawie każdego dnia słyszę tradycyjną chińską muzykę na placu przed budynkiem. W niektóre dni muzyka grana jest praktycznie cały dzień, od rana do późnego wieczora (ok 22:00). Z okna widzę również kobiety, które spotykają się wieczorami przy tej muzyce i tańczą. Postanowiłem skorzystać z tego, że Niccolo jest jeszcze w Chinach i wybraliśmy się razem do pobliskiego parku na oglądanie tego zjawiska. Okazuje się, że w zasadzie w każdym w miarę nieruchliwym miejscu, skwerach, podwórkach etc, Chińczycy spotykają się tańczyć. Zjawisko dotyczy praktycznie tylko kobiet. Na takim placyku znajduje się przenośny głośnik (często mocno charczący) z którego dobywa się chińska muzyka, czyli spokojne zawodzenie. Kobiety ustawione luźno w prostokącie i wyginają śmiało ciało. Wśród kobiet jest jedna prowadząca, co jakiś czas pozycję prowadzącej przejmuje ktoś inny. Według cioci Li jest to ich sposób na uprawianie sportu. Widziałem kobiety, które tańczyły z gracją i starały się włożyć dużo wysiłku w ruch, aby był płynny i dokładny. Część natomiast tańczyła jakby pierwszy raz widziała te figury (czy to możliwe?), gubiła się, ruchy były niedbałe.

Czytaj dalej

Pierwszy dzień wolny: Światynia taoistyczna i Muzeum Prowincji Hubei

W każdym tygodniu mamy jeden dzień wolny. Tym razem wybrałem się z Niccolo do świątyni taoistycznej Changchun w Wuhan (Changchun Taoist Temple). Sama świątynia nie jest urzekająca i jeśli ktoś nie potrafi docenić chińskiego stylu prawdopodobnie nie zrobi na nim wielkiego wrażenia. Nie będę opisywał co można znaleźć w środku, to można sprawdzić w przewodnikach czy na stronach biur podróży. Co dla mnie było ciekawe, to sposób w jaki dbano o te zabytki, a raczej jak o nie nie dbano. Niektóre budynki były w słabym stanie, ale to może być kwestia braku środków finansowych na renowacje. Natomiast ilość kurzu na wszystkich pomnikach i elementach wystroju wnętrz była przytłaczająca. „Obsługa” świątyni zdawała się jedynie wymieniać jedzenie przed posążkami i rzeźbami osób przedstawionych w świątyni. Przez resztę czasu siedziała i przysypiała lub zajmowała się smartphonami i tabletami. Otoczenie każdego budynku również przypominało mi raczej bałagan działkowy, a nie atrakcję turystyczną. Wszędzie walały się fragmenty konstrukcyjne budynków: stare dachówki, deski, a nawet stare gaśnice rzucone pod mur, nie wspominając nawet zielsku i krzakach porastających wszystko. Na części budynków były znaki „No visitors” (zakaz wstępu dla zwiedzających) i „keep silence” (zachowaj ciszę), ale robotników z betoniarką chyba zachowywanie ciszy nie obowiązywało :) Sposób pracy robotników podczas kładzenia chodnika naprawdę zdumiewa, szczególnie myśl, że te konstrukcje wytrzymują choć kilka lat.

Czytaj dalej

Przelot

Sprawa samej podróży do Chin jest w zasadzie prosta, ale jeśli ktoś nie podróżował do tej pory do Azji (tak jak ja) może mieć wątpliwości. W zasadzie nie ma się czego obawiać. Na starcie na Okęciu w Warszawie mieliśmy około godzinne opóźnienie w boardingu, na szczęście wiatr był sprzyjający i lot był szybszy niż zakładano. Udało mi się podróżować nowym dreamlinerem LOTu i było całkiem przyjemnie. Jedzenie spoko, panel z rozrywkami przed siedzeniem też się sprawdził, spanie w fotelu standardowo niewygodne. Co interesujące, ponieważ zmieniałem linie lotnicze między lotami w Pekinie musiałem odebrać bagaż i pojechać na inny terminal na odprawę dla lotów krajowych. Bez obaw, terminale są blisko siebie i cały czas kursują małe automatyczne pociągi zabierające pasażerów. Wszędzie są angielskie oznaczenia, a spikerki ogłaszające loty mają zdecydowanie lepszy angielski niż obsługa na Okęciu.

Czytaj dalej

Studia w Chinach – jak to zorganizować?

Kilka osób pytało mnie już jak do tego doszło, że jadę do Chin i kto to organizuje, więc postaram się opisać. Okazuje się, że nie jest to takie trudne. W moim przypadku pomysł na pojechanie do szkoły go pojawił się już znacznie wcześniej, pewnie ok. 1.5 roku temu. Wtedy jednak i finansowo i mentalnie nie byłem na to gotów. Po jakimś roku pomysł ten znów zaświtał do mojej głowy i postanowiłem poszukać szkół w Azji i popytać znajomych. Mój dobry kolega Murugandi z Holandii polecił mi szkołę w Chinach, do której pomaga pojechać znana europejska nauczycielka Guo Juan 5p. Znalazłem jej stronę (http://internetgoschool.com/) i wysłałem do niej maila. Równolegle wysłałem również prośbę o pomoc w znalezieniu jakiejś szkoły do kolegi, który jest Chińczykiem i mieszka w Szanghaju. Po kilku dniach dostałem odpowiedź od obojga i po krótkich rozmowach zdecydowałem się na wyjazd do Chin, do Wuhan. Czytaj dalej

Język mandaryński

W trakcie mojej wizyty w Chinach spędzę najwięcej czasu w mieście Wuhan, stolicy prowincji Hubei. Nie sądzę, abym w szkole do której się udaję znalazł wiele osób mówiących po angielsku lub w innym „zachodnim” języku. Dlatego też zdecydowałem się poznać choć trochę język mandaryński. Nie ma co ukrywać, język ten jest tak różny od języków europejskich, że próba nauczenia się go w 3 miesiące to szaleństwo, dlatego też zdecydowałem się skupić na poznaniu bardzo podstawowego słownictwa wraz z ich zapisem w języku chińskim uproszczonym oraz w pinyan, a także podstawowych zwrotów.
Czytaj dalej

Wyjazd do Chin

Jestem graczem go od wielu lat. Po raz pierwszy zagrałem w turnieju w 2005 roku i w 2008 roku dotarłem do siły 4 kyu. Jest to poziom osiągalny dla zdeterminowanego gracza po ok. jednym roku, a więc moje postępy nie były spektakularne. Niestety przez prawie 5 lat mój poziom się nie zmienił i postanowiłem to radykalnie zmienić: jadę na Chin trenować. Odcinam się od wszystkiego co mnie do tej pory rozpraszało i jadę do obcego kraju skupić się tylko na treningu.
Czytaj dalej