W każdym tygodniu mamy jeden dzień wolny. Tym razem wybrałem się z Niccolo do świątyni taoistycznej Changchun w Wuhan (Changchun Taoist Temple). Sama świątynia nie jest urzekająca i jeśli ktoś nie potrafi docenić chińskiego stylu prawdopodobnie nie zrobi na nim wielkiego wrażenia. Nie będę opisywał co można znaleźć w środku, to można sprawdzić w przewodnikach czy na stronach biur podróży. Co dla mnie było ciekawe, to sposób w jaki dbano o te zabytki, a raczej jak o nie nie dbano. Niektóre budynki były w słabym stanie, ale to może być kwestia braku środków finansowych na renowacje. Natomiast ilość kurzu na wszystkich pomnikach i elementach wystroju wnętrz była przytłaczająca. „Obsługa” świątyni zdawała się jedynie wymieniać jedzenie przed posążkami i rzeźbami osób przedstawionych w świątyni. Przez resztę czasu siedziała i przysypiała lub zajmowała się smartphonami i tabletami. Otoczenie każdego budynku również przypominało mi raczej bałagan działkowy, a nie atrakcję turystyczną. Wszędzie walały się fragmenty konstrukcyjne budynków: stare dachówki, deski, a nawet stare gaśnice rzucone pod mur, nie wspominając nawet zielsku i krzakach porastających wszystko. Na części budynków były znaki „No visitors” (zakaz wstępu dla zwiedzających) i „keep silence” (zachowaj ciszę), ale robotników z betoniarką chyba zachowywanie ciszy nie obowiązywało Sposób pracy robotników podczas kładzenia chodnika naprawdę zdumiewa, szczególnie myśl, że te konstrukcje wytrzymują choć kilka lat.
Miesięczne archiwum: Sierpień 2013
Pierwsza wygrana
Dziś znów byliśmy w szkole. Tematem dzisiejszych ćwiczeń była taisha, te trudniejsze warianty. Po jakiejś godzinie układania wariantów zagrałem grę „real combat” czyli bez określonego fuseki. Pierwszą grę zwyciężyłem, zabijając dwie spore grupy. Niestety na początku gry zrobiłem poważny błąd w joseki „mała lawinka” i nauczyciel kazał mi przećwiczyć jej warianty. Po jakimś czasie zagrałem drugą grę i przeciwnikiem z wczoraj i przegrałem sromotnie Znów obie były skomentowane przez nauczyciela. Miałem też okazję obejrzeć nauczyciela, który był mocno zawiedziony ruchami jednego ze studentów i muszę przyznać, że to nie jest miły widok. Niestety mam świadomość, że prawdopodobnie nie uniknę również tego uczucia.
Chińskie piwo otworzone, za 3 butelki 0.6l zapłaciłem 10Yuanów, czyli ok. 5-6zł. Jest całkiem dobre nawet nie schłodzone Przy okazji, 0.5l coca-cola na lotnisku: 2.40 Yuanów.
Plan na następne dni? Kończą się wakacje więc do szkoły będziemy chodzić tylko weekendami, w tygodniu studiuje w domu pod okiem nauczyciela! Jeden dzień w tygodniu mam wolny i ma odpoczywać.
Pierwszy dzień treningu w szkole
Podczas pobytu w Wuhan mieszkam u nauczyciela w mieszkaniu, jest ze mną jeszcze student z Włoch, który niestety niedługo się zmywa, ale zastąpi go Belg. Każdy z nas ma własny pokój, łóżko jest twarde (deska + kołdra na niej + kołdra do przykrycia) ale nogi mi nie wystają. Chińczycy wcale nie są bardzo niskiego wzrostu! Dziś po raz pierwszy pojechałem do szkoły go. Pobudka ok. 7:10, mycie zębów i ubranie się i wychodzimy. 7:20 jesteśmy w samochodzie, po drodze nauczyciel kupuje nam makaron w przydrożnym stoisku. Około godziny 8:00 jesteśmy na miejscu i poznaję wesołą gromadkę dzieci w wieku 7-10 lat, choć wydają mi się znacznie młodsi. Jest ich dziesięcioro. Pierwszego dnia trafiłem akurat na studiowanie joseki 5-3 i gry z otwarciem opartym na tych joseki. Po jednej takiej grze nauczyciel dał mi szansę zagrać z trójką innych przeciwników, ale już grę „real combat”, czyli nigiri i gramy co chcemy. Przegrałem wszystko 😀 Dzieciaki są mocne, grają świetne kształty, zabezpieczają słabości. Ciężko jest mi w ogóle znaleźć punkt do przejęcia inicjatywy, bo ciągle jestem pod atakiem i nie potrafię odebrać sente. Na pierwszy dzień jestem zachwycony – widzę, że mogę się dużo nauczyć. O czytaniu sekwencji przez te dzieciaki nawet nie ma co mówić, one widzą wszystko na pierwszy rzut oka, a przynajmniej takie sprawiają wrażenie. Biorąc pod uwagę, że niszczą mnie od razu poprzez moją nieznajomość joseki, słabe kształty i niezbyt dobry reading, poszło mi pierwszego dnia nieźle. Starałem się również grać dość szybko, żeby nie przyzwyczajać się do długich gier. Każda gra, którą zagrałem została skomentowana przez nauczyciela.
Przelot
Sprawa samej podróży do Chin jest w zasadzie prosta, ale jeśli ktoś nie podróżował do tej pory do Azji (tak jak ja) może mieć wątpliwości. W zasadzie nie ma się czego obawiać. Na starcie na Okęciu w Warszawie mieliśmy około godzinne opóźnienie w boardingu, na szczęście wiatr był sprzyjający i lot był szybszy niż zakładano. Udało mi się podróżować nowym dreamlinerem LOTu i było całkiem przyjemnie. Jedzenie spoko, panel z rozrywkami przed siedzeniem też się sprawdził, spanie w fotelu standardowo niewygodne. Co interesujące, ponieważ zmieniałem linie lotnicze między lotami w Pekinie musiałem odebrać bagaż i pojechać na inny terminal na odprawę dla lotów krajowych. Bez obaw, terminale są blisko siebie i cały czas kursują małe automatyczne pociągi zabierające pasażerów. Wszędzie są angielskie oznaczenia, a spikerki ogłaszające loty mają zdecydowanie lepszy angielski niż obsługa na Okęciu.
Studia w Chinach – jak to zorganizować?
Kilka osób pytało mnie już jak do tego doszło, że jadę do Chin i kto to organizuje, więc postaram się opisać. Okazuje się, że nie jest to takie trudne. W moim przypadku pomysł na pojechanie do szkoły go pojawił się już znacznie wcześniej, pewnie ok. 1.5 roku temu. Wtedy jednak i finansowo i mentalnie nie byłem na to gotów. Po jakimś roku pomysł ten znów zaświtał do mojej głowy i postanowiłem poszukać szkół w Azji i popytać znajomych. Mój dobry kolega Murugandi z Holandii polecił mi szkołę w Chinach, do której pomaga pojechać znana europejska nauczycielka Guo Juan 5p. Znalazłem jej stronę (http://internetgoschool.com/) i wysłałem do niej maila. Równolegle wysłałem również prośbę o pomoc w znalezieniu jakiejś szkoły do kolegi, który jest Chińczykiem i mieszka w Szanghaju. Po kilku dniach dostałem odpowiedź od obojga i po krótkich rozmowach zdecydowałem się na wyjazd do Chin, do Wuhan. Czytaj dalej