Pożegnania

Ostatnie tygodnie przed powrotem to czas intensywnych pożegnań. Na jednym z nich wybrałem się wraz ze znajomymi do salonu masażu, ale tym razem na relaksacyjny masaż całego ciała. Prawie całego 😉 Przybytki te nie przestają mnie zadziwiać. Przy wejściu czekało na nas 6 osób ustawionych w szpalerze aby nas powitać, podano nam podgrzane kapcie i poczęstowano herbatą. Chyba największe zaskoczenie przeżyłem w toalecie, gdzie czekał już pracownik aby odkręcić mi kurek z wodą i podać papierowy jednorazowy ręcznik do wysuszenia rąk. W poczekalni na tradycyjnym chińskim instrumencie guzheng (http://liufangmusic.net/samples/guzheng_video.html) cały czas przegrywała rzewne melodie Chinka. Każdy z nas został zaproszony do oddzielnego pokoju, gdzie można było wziąć prysznic i przebrać się w strój do masażu (luźna pidżamka). Następnie przychodziła masażystka – tylko kobiety – i czekało nas 100 minut relaksu. Masażystami były jedynie kobiety ze względu na części ciała, które były masowane. Zarówno mężczyznom jak i kobietom wymasowano klatkę piersiową. Dla bardzo zainteresowanych: okolice pachwiny też były masowane, ale okolice. Taki masaż bez happy endu :O Masaż obejmował również chodzenie masażystki po plecach, na zdjęciach widać czerwone obręcze przy suficie, których kobiety się trzymają podczas masażu stopami. Cała przyjemność kosztowała ok 300 yaunów. Polecam.

[slickr-flickr tag=”last-massage”]
Czytaj dalej

Ostatni weekend w szkołach

Lot powrotny do Polski miałem w poniedziałek, miałem więc przyjemność zagrać w swoje ostatnie dni w Chinach z dzieciakami w szkołach. Gry były ciężkie, bo wizyty w szkołach były przerywane ostrymi pożegnaniami w godzinach wieczornych i brakowało snu :) Smutno było mi się rozstawać z tymi szkrabami, im chyba trochę mniej bo się wcale bardzo nie smuciły. Jeden z moich małych przeciwników śmiał się całą sobotę, że mój samolot się rozbije 😐 Tęsknię za nimi! Btw. fryzura to efekt poimprezowy a nie nowa stylówka ;p

[slickr-flickr tag=”last-weekend-saturday”]

W niedzielnej szkole można zobaczyć kilka nowych twarzy: małego demona Eryka, który ma tylko 7 lat i zdarza mu się ograć wszystkich (łącznie ze mną). Jest też Liya z mamą i Jim, nowy chiński uczeń mojego Mistrza. Jim dopiero co skończył liceum i jest mniej więcej mojej siły. Graliśmy dwie gry, obie przegrałem po bardzo bliskich rozgrywkach. Jest też Ren Yuan, nemesis Vadima :) Ostatniego dnia moich zmagać udało mu się ze mną wygrać :)

[slickr-flickr tag=”last-weekend-sunday”]

Wachlarz

Przed wyjazdem mój Mistrz wykonał dla mnie wachlarz. Wykonanie polegało na wykaligrafowaniu napisu shoujin (手筋), czyli tesuji. Wachlarz ma mi przypominać w trakcie gier, abym grał więcej tesuji i dbał o kształty. Po wyschnięciu tuszu papierowa część wachlarza przyklejana jest do bambusowych deseczek stanowiących konstrukcję wachlarza.

[slickr-flickr tag=”making-fan”]

Razem z Liyą, najmłodszą uczennicą nauczyciela, pochodzącą z USA Chinką, wpisaliśmy się na pamiątkowe prześcieradło 😉 Co dziwne prześcieradło to widziałem po raz pierwszy, a przecież wielu studentów już żegnałem mieszkając u nauczyciela. Mój podpis składał się również z mojego chińskiego imienia, czyli 孙斯凡 (Sun Si Fan)

[slickr-flickr tag=”signing-in”]

Gra środkowa

Wspominałem kiedyś o otwarciach, o końcówkach, przyszedł czas na grę środkową.

Najtrudniejsza do opisania jest gra środkowa, ciężko tu podać zasady, którymi należy się kierować. Grając z dzieciakami w szkole byłem naprawdę zaskoczony, jak dojrzała jest ich gra środkowa. Grają naprawdę solidnie, nie angażują się w bardzo ryzykowne walki, atakują, a potem się wzmacniają. To jest poprawny styl, którego próbuje nas uczyć nauczyciel.

W trakcie treningu mieliśmy wykład na temat gry środkowej i nauczyciel wymienił kilka ważnych elementów.

Gra środkowa rozpoczyna się po rozegraniu kilku joseki (wiem, mocne uproszczenie). W tym momencie należy znaleźć wszystkie słabości w formacjach obu graczy. W tym momencie, jeśli nie grasz otwarć jak Fisz, przydaje się wiedza o standardowych kształtach, ich słabościach i potencjalnych inwazjach.

Druga sprawa to wybór kierunku ataku, czyli kierunku gry. Atakując należy brać pod uwagę nie tylko słabości przeciwnika, ale również i swoje. Dobrze jeśli atak pozwala zabezpieczyć własne słabości. Niektórzy gracze pewnie się nie zgodzą, ale atak nie trwa zbyt długo, więc nie powinniśmy dopuści do sytuacji, w której atakujemy na ślepo i po obronie przeciwnika mamy jeszcze więcej słabości, albo nasze dotychczasowe słabości są mocniej wyeksponowane.

Co jeśli nie można znaleźć odpowiedniego kierunku do ataku? Tenuki! Jeśli grupa jest słaba i zaatakujemy ją, to prędzej czy później się wzmocni i to nasz przeciwnik będzie nas atakował. Lepiej więc grać w innej części planszy i czekać na okazję na lepszy atak. Po wymianach w inne części planszy prawdopodobnie łatwiej będzie znaleźć odpowiedni kierunek gry. Jeśli przeciwnik zużyje ruch na ubezpieczenie swoich pozycji będziemy znów mieli inicjatywę.

Kolejną ważną sprawą jest rytm. „Atak, obrona, atak, obrona.” Zarówno „atak, atak, atak” jak i „obrona, obrona, obrona” to złe strategie. Należy potrafić rozróżnić między atakiem aby zabić i atakiem, aby zyskać profit. Zabić jest trudno (nawet jeśli nauczyciel udowadnia inaczej).

Nauczyciel najczęściej wspomina o tym, aby uważać na swoje kształty. Przede wszystkim należy grać kształty „skończone”. Kształty niekompletne to strata inicjatywy, grupy lub punktów w końcówce. Jeśli zostawia się słabości za sobą to prędzej czy później będzie trzeba się cofnąć, albo nie będzie się w stanie wystarczająco aktywnie i ostro zaatakować. Niektórzy mogą poddać to w wątpliwość: „a co jeśli przeciwnik nie będzie miał szansy wykorzystać słabości?” – zagrajcie z dużo silniejszym przeciwnikiem. Jedna słaba grupa – ok, dwie – źle, trzy – poddaj. Nawet jeśli po grze okazuje się, że wygrałeś, oznacza to tylko tyle, że twój przeciwnik był słaby, a nie ty silny.

Tesuji – słaba grupa podczas gry pojawia się często, więc trzeba mieć w zanadrzu zestaw tesuji, który pozwoli uciec bez wzmacniania przeciwnika, przeciąć czy zabrać bazę w sente. Znajomość technik i głębokie czytanie sekwencji to podstawa gry środkowej.

No dobrze, wszystkie rady są piękne i dla części graczy oczywiste, a mimo to gramy jak gramy. Czemu? Doświadczenie. Brakuje nam po prostu doświadczenia. Nawet jeśli gramy mnóstwo gier to wcale nie znaczy, że zyskujemy doświadczenie. Często po prostu powielamy te same błędy i kręcimy się w kółko. Grajcie z pro! Podstawą każdej gry w Chinach był komentarz po grze. Tam gracze każdą grę, nawet blitze omawiali ze sobą lub z innymi graczami i rozważali inne pomysły, u nas po grze klubowej rzadko można zobaczyć taki widok.

Świątynia Baotong

Z okna mojego pokoju widzę dachy świątyni Baotong i pagodę na wzgórzu. Do świątyni można (było) dostać bądź bramą główną, bądź ścieżką prowadzącą przez park na wzgórzu. Teren świątyni jest ogrodzony z każdej strony murami, czyli czymś co Chińczycy od jakiegoś czasu wyjątkowo kochają. I tu od razu pozwolę sobie na dygresję. Nie mam pewności, ale prawdopodobnie w Chinach mają swoją wersję pokazania, że jest się prawdziwym mężczyzną i panowie muszą spłodzić syna (a szansę większość z nich ma tylko jedną!), wybudować dom i… postawić mur. Ciężko znaleźć miejsce z którego nie widać choćby kawałka muru. A prawdopodobnie jeszcze ciężej znaleźć miejsce, z którego widać cały mur. I to bynajmniej nie dlatego, że mury są tu długie, ale dlatego, że robotnicy ich nie kończą, albo jakość muru jest na tyle wysoka, że po 2-3 miesiącach mur się przewraca. No i ostatnia plaga niszcząca mury to ludzie, którzy nie chcą być ogradzani. Mury stawiane są bowiem na około budynków i sklepów, które w przyszłości będę wyburzane. Przyszłość ta jest jednak dość odległa i nieznana, więc ludzie po dwóch dniach zaczynają mur rozbierać lub wybijać w nim okna i przejścia do swoich sklepów lub domów. Efekt jest bardzo malowniczy :)

Czytaj dalej

Gra z nauczycielem z WHU

W ostatnią sobotę miałem przyjemność zmierzyć się z nauczycielem z klubu na uniwerku w Wuhan. Mój przeciwnik jest silnym graczem 5 dan, również zapalonym brydżystą z międzynarodowymi osiągnięciami.

Grałem czarnymi (nie było nigiri). Pierwszą pomyłkę popełniłem w 21 ruchu, ale to ruch 31 i jego następstwa w zasadzie ustawiły resztę gry. Po ruchu 34 powinienem zagrać skomplikowane joseki, którego nie znałem i w rezultacie gra szybko stała się dla mnie bardzo trudna. Próbowałem komplikować i nadrabiać, ale nie miałem szans. Poniżej zapis.



Wizyta w salonie go

W tę niedzielę po szkole kolega z uniwerku zabrał mnie do nowo otwartego salonu go, czyli klubu go dla amatorów. Właścicielem jest nauczyciel Liu Fan 4p czyli ten sam, który przyprowadził dzieciaki na uniwerek. Klub znajduje się w mieszkaniu w bloku, co czyni go całkiem przytulnym i ma tę zaletę, że są różne pokoje i łatwiej ukryć się przed dymem tytoniowym. Wejście kosztuje 60 RMB (ok. 30zł), z karta VIP 40 RMB, ale sama karta kosztuje 500 RMB. Wewnątrz znajdują się trzy pokoje do gry, w pierwszym są zwykłe stoły i krzesła i 6 desek do gry ze zwykłymi kamieniami. W dwóch pozostałych wyposażenie jest już na wyższym poziomie, siedzi się na wygodnych fotelach, gra na grubych deskach, choć oklejonych folią imitującą drewno, ale kamienie są lepszej jakości. W jednym z pokoi można zagrać na ok 10cm bambusowej desce muszlami. Wrażenia estetyczne bardzo miłe, oczywiście jeśli się nie patrzy na kształty, które się robi na planszy 😉

Czytaj dalej

Blitz między najsilniejszymi studentami uniwerku

W tę sobotę znów grałem w klubie na uniwerku w Wuhan, tym razem mam do pokazania otwarcie z gry między dwoma najsilniejszymi studentami w klubie, obaj 5 dan. Gra była szybka, bez czasu podstawowego, jedynie 10 czasów po 30s. W trakcie gry miałem wrażenie, że otwarcie czarnego jest porażką, ponieważ do ruchu 39 wszystko co czarny zbudował zostało praktycznie zniszczone. Podczas komentarza obaj gracze tłumaczyli mi, że wynik jest jaki jest i nie ma za bardzo jak go zmienić. Niestety cofnęliśmy się w komentarzu jedynie do ruchu 23 i szukaliśmy innej odpowiedzi na atak białego. I to był błąd, ponieważ pomyłka czarnego nastąpiła dwa ruchy wcześniej. Nieusatysfakcjonowany komentarzem zapytałem następnego dnia nauczyciela co o tym myśli. Poniżej jego komentarz.



Powódź

No i mamy powódź, albo jak kto woli – pada 😉 Tym razem będzie znów trochę narzekania. Chińczycy jako jeden z najstarszych narodów naprawdę zaskakująco ignorują takie wynalazki jak chodniki i kanalizacja. To co się dzieje tu podczas kilkudniowych opadów jest skutkiem wielu zaniedbań, których dopuszcza się ten naród. Po pierwsze: podczas każdego remontu czy rozbiórki budynku prace zawsze zajmują chodnik. Zajęcie chodnika to w tym wypadku ogrodzenie go i zdemolowanie lub rozebranie, a po zakończonych pracach nikt nie przywraca mu poprzedniego stanu. W efekcie szybko chodnik przypomina luźno rozrzucone kostki chodnikowe zatopione w błocie lub przykryte gruzem.

Kolejny defekt to wypoziomowanie ulic i pozostałości po chodnikach. Tu jest pełna dowolność i każdy fragment ulicy może być na innym poziomie, nawet jeśli oznacza tu uskok ponad 10 cm. Naprawdę, nie koloryzuje. A jeśli już uda się zrobić fragment bez uskoków, to zawsze może mieć spontaniczne zagłębienia, w których zbiera się woda. Na nowo powstałym fragmencie drogi tuż przed domem nauczyciela woda stoi praktycznie od miesiąca, okresowo jest na tyle głęboko, że można chodzić tylko po krawężnikach, które tu często wystają ponad poziom ulicy o 20 cm.

Jak zatem radzą sobie z tym Chińczycy? Wrzucają w te kałuże gruz, deski, pręty, wszystko co się da. I chodzą po tym. Ale dość gadania, niech zdjęcia powiedzą same za siebie.

[slickr-flickr tag=”wuhan-flood”]