Prawie każdego dnia słyszę tradycyjną chińską muzykę na placu przed budynkiem. W niektóre dni muzyka grana jest praktycznie cały dzień, od rana do późnego wieczora (ok 22:00). Z okna widzę również kobiety, które spotykają się wieczorami przy tej muzyce i tańczą. Postanowiłem skorzystać z tego, że Niccolo jest jeszcze w Chinach i wybraliśmy się razem do pobliskiego parku na oglądanie tego zjawiska. Okazuje się, że w zasadzie w każdym w miarę nieruchliwym miejscu, skwerach, podwórkach etc, Chińczycy spotykają się tańczyć. Zjawisko dotyczy praktycznie tylko kobiet. Na takim placyku znajduje się przenośny głośnik (często mocno charczący) z którego dobywa się chińska muzyka, czyli spokojne zawodzenie. Kobiety ustawione luźno w prostokącie i wyginają śmiało ciało. Wśród kobiet jest jedna prowadząca, co jakiś czas pozycję prowadzącej przejmuje ktoś inny. Według cioci Li jest to ich sposób na uprawianie sportu. Widziałem kobiety, które tańczyły z gracją i starały się włożyć dużo wysiłku w ruch, aby był płynny i dokładny. Część natomiast tańczyła jakby pierwszy raz widziała te figury (czy to możliwe?), gubiła się, ruchy były niedbałe.
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
Widzieliśmy też jakiś korowód, coś jak nasz „pociąg”, tylko bez dotykania się i z ustalonymi krokami. Na końcu korowodu było dwóch mężczyzn – jedyni jakich widzieliśmy tańczących. Pozostali siedzieli na ławkach i oglądali, czekając na swoje żony, a przynajmniej tak wyglądało na koniec tańców.
Spacerując po parku skierowaliśmy się do sklepiku z papierosami i podczas gdy Niccolo robił zakupy poszedłem sprawdzić co to za muzyka, która dobiega z wnętrza budynku. Moim oczom ukazał się dancing 😀 Bez wahania zapłaciliśmy wejściówkę (2 Yuany) i weszliśmy. Dancing znajdował się w dużej hali, niezbyt pięknej, nie wykończonej, takiej do której w Polsce nikt by nie przyszedł. Było jednak trochę świecidełek, więc powiedzmy wyglądało to jak bardzo biedna remiza, tylko bez alkoholu i z siedzeniami na około.
Na dużym parkiecie tańczyło około 20 par, w większości kobieta-mężczyzna, choć widzieliśmy również dwie pary kobiece. Wiek uczestników wydawał się oscylować około 40-stki, ale było pewnie również kilka młodszych kobiet. Określenie wieku Azjatek jest bardzo trudne, dopóki nie mają zmarszczek (wtedy można zakładać 50+) część wygląda jak nastolatki i trzeba się dobrze przyjrzeć, żeby stwierdzić, że to już nie kobiety „dojrzałe”. Przez cały czas grane były chińskie utwory z zawodzącym wokalem, ale za to dało się rozpoznać tańce z różnych stron świata. Gdy weszliśmy grane było tango, potem walc, pozostałych niestety nie udało mi się rozpoznać, choć niektóre z nich były tańczone jak walc. Wszyscy uczestnicy tańczyli można by rzec bardzo dobrze, bo znali wszystkie kroki i figury. Sprawiało to wrażenie jakby byli uczeni tego w szkole (i pewnie tak właśnie jest), oczywiście część z nich tańczyła z większym wyczuciem, a część jak drewno. Oczywiście również widać było, że niektóre kobiety prowadzą swoich partnerów, zamiast odwrotnie. Co ciekawe, nie zauważyłem, aby partnerzy wymieniali się partnerkami, stąd też moje wątpliwości, czy mogę wejść na parkiet i spróbować z kimś zatańczyć.
Na parkiecie była również para, która najprawdopodobniej była instruktorami tańca, albo tańczyli kiedyś turniejowo, bo byli bardzo dokładni w swoich ruchach, pozycje mieli wytrenowane. Kobieta była bardzo wysoka, w szpilkach (większość kobiet nosiła szpiki) mierzyła pewnie ponad 1.90 m. Jej partner prowadził ją pewnie, z pewną dozą nonszalancji. Podczas walca nie trzymał jej porządnie za plecy, dłoń mu zwisała bezładnie. Przypominał mi w sposobie tańczenia instruktora tańca z kursu z czasów studenckich.
Obserwując te tańce miałem jednak wrażenie straszliwej nudy, zupełnie braku namiętności i pasji w tym tańcu, jakby wszystko było wyuczone, ale nikomu tak naprawdę nie sprawiało to przyjemności. Patrzyłem i nie mogłem zrozumieć czemu mam takie odczucie, dopóki nie zobaczyłem jednej pary w rogu sali, która tańczyła i choć byli słabsi technicznie od części innych par to sprawiało to dużo lepsze wrażenie – wrażenie świeżości, radości. I wtedy do mnie dotarło: biodra! Ta para porusza biodrami! Pozostali przy wykonywaniu wszystkich figur w ogóle nie poruszają biodrami, ruszają się jak kijki z rękami, w pełni usztywnieni. To niesamowite zobaczyć to tak dobitnie, jak bardzo ważnym elementem jest nawet lekkie kołysanie biodrami! Shakira ma rację: heaps don’t lie! Byliśmy razem z Niccolo bardzo poruszeni tym odkryciem, myślę, że żadne tłumaczenia nie potrafią tego tak pokazać jak cała sala ludzi tańczących sztywno i jedna para swobodnie poruszająca biodrami. Trzeba było polecieć na drugi koniec świata, aby odkryć tę prawdę o tańcu
Przez większą część wieczoru byliśmy obserwowani jak zwierzęta w zoo, my robiliśmy praktycznie to samo Dosiadła się do nas nawet jakaś starsza kobieta i próbowała porozmawiać z nami po chińsku, ale kilka razy powtórzone, że nie mówimy po chińsku i nie rozumiemy zniechęciło ją. Usłyszeliśmy również „hello” i „how are you” od losowych ludzi, ale na tym koniec interakcji.
To był bardzo udany wieczór, może wybiorę się jeszcze raz na ten dansing i zaryzykuję taniec, może nie wkurzę żadnego zazdrosnego chińczyka