Z okna mojego pokoju widzę dachy świątyni Baotong i pagodę na wzgórzu. Do świątyni można (było) dostać bądź bramą główną, bądź ścieżką prowadzącą przez park na wzgórzu. Teren świątyni jest ogrodzony z każdej strony murami, czyli czymś co Chińczycy od jakiegoś czasu wyjątkowo kochają. I tu od razu pozwolę sobie na dygresję. Nie mam pewności, ale prawdopodobnie w Chinach mają swoją wersję pokazania, że jest się prawdziwym mężczyzną i panowie muszą spłodzić syna (a szansę większość z nich ma tylko jedną!), wybudować dom i… postawić mur. Ciężko znaleźć miejsce z którego nie widać choćby kawałka muru. A prawdopodobnie jeszcze ciężej znaleźć miejsce, z którego widać cały mur. I to bynajmniej nie dlatego, że mury są tu długie, ale dlatego, że robotnicy ich nie kończą, albo jakość muru jest na tyle wysoka, że po 2-3 miesiącach mur się przewraca. No i ostatnia plaga niszcząca mury to ludzie, którzy nie chcą być ogradzani. Mury stawiane są bowiem na około budynków i sklepów, które w przyszłości będę wyburzane. Przyszłość ta jest jednak dość odległa i nieznana, więc ludzie po dwóch dniach zaczynają mur rozbierać lub wybijać w nim okna i przejścia do swoich sklepów lub domów. Efekt jest bardzo malowniczy
Archiwa kategorii: China
Dzieciaki kontra klub Uniwersytetu w Wuhan
Obecnie trwa Festiwal Sakury w Wuhan i najpiękniejsze i najsłynniejsze drzewa sakury znajdują na terenie kampusu uniwersyteckiego. Z tej okazji w tę sobotę klubowicze Uniwersytetu Wuhańskiego (Wuhan University) gościli dzieci ze szkoły innego gracza pro uczącego w Wuhan. Jest to ten pro, którego spotkałem podczas rozgrywek w trakcie spotkania noworocznego. Na spotkanie przybyło około dwadzieścia dzieciaków z rodzicami.
Rozrywki zjadaczy ryżu
W ostatnim tygodniu miałem okazję uczestniczyć w kilku spotkaniach towarzyskich związanych z Nowym Rokiem i poznałem przy okazji „ichniejsze” rozrywki. Co zajmuje czas chińczykom gdy nie pracują i nie śpią?
-
Wspólne posiłki – Chińczycy uwielbiają jeść i są zakochani w swojej kuchni. Chiny są na tyle rozległe, że każdy region ma swoją specyficzną kuchnię (nie tylko kilka potraw), więc nie ma mowy o byciu znudzonym jedzeniem ciągle tego samego. Wuhańczycy znani są z bardzo ostrej kuchni. Na przykład mój nauczyciel gdy przygotowuje sobie sos z dodatkiem wasabi do ~3 łyżek sosu dodaje prawie trzy razy tyle pasty wasabi ile nakładamy pasty do zębów na szczoteczkę. A wasabi tu różni się mocno od tego, które do tej pory kupowałem w Polsce. Kilka mm3 tego wasabi całkowicie oczyszcza zatoki i poci oczy. W efekcie mój nauczyciel podczas takiego posiłku przybiera kolor stroju Mikołaja, płacze, smarka i krzyczy „guofen – overplay” (overplay – ang. przesadzone zagranie). Jest przy tym prawie tak zabawny jak podczas tłumaczenia mi, że właśnie jemy baraninę – tak, zawsze jest „yang rou, mee mee” (jang rou – chin. baranina)
Uniwersytet w Wuhan
Niedawno wybrałem się dwukrotnie na zwiedzanie uniwersytetu w Wuhan, raz z Vadimem i Zen, drugi raz tylko z Vadimem. Większość zdjęć zrobionych zostało właśnie przez niego.
Kampus uniwersytetu jest bardzo duży, nic dziwnego – na uniwerku studiuje ok. 53 tysięcy studentów nauczanych przez 5 tys. nauczycieli. Jest to jeden z najlepszych uniwersytetów (top 10, w 2014 notowany na 5. miejscu). Kampus jest naprawdę piękny, dużo zieleni i parków oraz budynki w starym chińskim stylu.
[slickr-flickr tag=”WuhanUniCampus”]
Czytaj dalej
Na brzegu Wschodniego Jeziora usiadłem
Jednego ze słonecznych dni wybraliśmy się z Vadimem i Igorem wraz z naszymi chińskimi przyjaciółmi na rowerową wyprawę brzegiem największego jeziora w Wuhan. Wschodnie Jezioro jest olbrzymie (33 km2) i jest zamieszkałe m.in. przez różne odmiany karpi. Wokół jeziora znajduje się wiele atrakcji, ale niestety nie mieliśmy okazji im się przyjrzeć z bliska bo dwie nasze koleżanki zmęczyły się rowerowaniem (żeby nie powiedzieć tęczowaniem) i musieliśmy wrócić. Mimo wszytko wyprawa była udana, jest to jedno z najcichszych miejsc w Wuhan w jakim byłem, była piękna pogoda, nabrzeżna droga pachniała żywicą i wiatrem. No i widok na centrum miasta o zachodzie słońca – prawie jak Manhattan. Zobaczcie sami
[slickr-flickr tag=”eastlakeview”]
Czytaj dalej
Przepraszam, czy tu biją?
Wczoraj mój chiński przewodnik, Zen, zaproponowała mi wizytę w salonie masażu, ponieważ była ostatnio z mamą i poleca tradycyjny chiński masaż. Czemu nie? Całe dnie spędzam głównie siedząc, więc trochę relaksu nie zaszkodzi. No i tu dochodzi do niezrozumienia Okazuje się, że wybrałem się na tortury, przez „bite” półtorej godziny, a odprężenie poczułem jak masażysta wyszedł.
Pan Stefan był chory i leżał w łóżeczku
… ale nie przyszedł do niego pan doktor. Za to na ból gardła dostałem herbatę z luo han guo. Herbata jest bardzo słodka i smak jest trochę znajomy, ale nie potrafię skojarzyć z niczym, co do tej pory jadłem. Na razie nie pomaga i ból gardła się nasila, ale będę dodawał specyfiki, którymi próbują mnie przywrócić do zdrowia
Edit:
Herbatka nie pomogła, dostałem kolejną i jakieś tabletki. Po kilku dniach byłem zdrów
Natural Born Killers
Galeria urodzonych morderców.
Na początku był chaos
Czas na chińskie ciekawostki. Dziś spróbuję opisać zjawisko zbliżone jest do czegoś co znamy pod nazwą „ruch uliczny”. Wszyscy, którzy byli w azjatyckich krajach na pewno wiedzą o czym zamierzam napisać: chaos. Jeśli różne religie świata mówią prawdę i to chaos był na początku, prawdopodobnie świat powstał właśnie na azjatyckim skrzyżowaniu.
Kurz, pot i łzy – HangZhou
Kilka tygodni temu dostaliśmy zaproszenie od Guo Juan 5p na turniej do Hang Zhou. Turniej ten przyciąga silnych zawodników z całej Azji, są oczywiście Chińczycy, Japończycy, Koreańczycy Południowi a także gracze z Korei Północnej. Nie mogliśmy nie skorzystać z takiej okazji i wybraliśmy się zobaczyć jak wygląda porządny azjatycki turniej. Oprócz tego zostaliśmy na turniej zgłoszeni jako jedna drużyna
HangZhou jest jednym z najpiękniejszych miast w Chinach, leży blisko Szanghaju, a więc ponad 700 km od Wuhan. W podróż wybraliśmy się nocnym pociągiem, których niestety do najtańszych nie należał, ale spało się znakomicie Okazało się, że nauczyciel nie mógł zawieźć nas na stację, więc musieliśmy sami dostać się do dworca i znaleźć nasz pociąg (bilety mieliśmy kupione wcześniej), co okazało się trudniejsze niż przypuszczaliśmy, ale mieliśmy prawie 2h do odjazdu pociągu, więc zdążyliśmy.