Świątynia Baotong

Z okna mojego pokoju widzę dachy świątyni Baotong i pagodę na wzgórzu. Do świątyni można (było) dostać bądź bramą główną, bądź ścieżką prowadzącą przez park na wzgórzu. Teren świątyni jest ogrodzony z każdej strony murami, czyli czymś co Chińczycy od jakiegoś czasu wyjątkowo kochają. I tu od razu pozwolę sobie na dygresję. Nie mam pewności, ale prawdopodobnie w Chinach mają swoją wersję pokazania, że jest się prawdziwym mężczyzną i panowie muszą spłodzić syna (a szansę większość z nich ma tylko jedną!), wybudować dom i… postawić mur. Ciężko znaleźć miejsce z którego nie widać choćby kawałka muru. A prawdopodobnie jeszcze ciężej znaleźć miejsce, z którego widać cały mur. I to bynajmniej nie dlatego, że mury są tu długie, ale dlatego, że robotnicy ich nie kończą, albo jakość muru jest na tyle wysoka, że po 2-3 miesiącach mur się przewraca. No i ostatnia plaga niszcząca mury to ludzie, którzy nie chcą być ogradzani. Mury stawiane są bowiem na około budynków i sklepów, które w przyszłości będę wyburzane. Przyszłość ta jest jednak dość odległa i nieznana, więc ludzie po dwóch dniach zaczynają mur rozbierać lub wybijać w nim okna i przejścia do swoich sklepów lub domów. Efekt jest bardzo malowniczy :)

Teren świątyni ogrodzony jest murami z każdej strony. Ostatnim razem gdy sprawdzałem wszystkie przejścia prócz bramy głównej zostały zamurowane lub zaspawane. Wcześniej do świątyni można było się dostać małą drogą wiodącą przez park i lasy otaczające świątynię. O parku tym wspominałem już wcześniej, jest to ten sam park w którym graliśmy w go z miejscowymi, a Vadim grał w ping-ponga.

Sama świątynia nie wyróżnia się bardzo od pozostałych buddyjskich świątyń, które tu widziałem, nawet kolorystyką i ornamentami. Kompleks świątynny obejmuje kilka świątyń, w których oprócz posągów Buddy można zobaczyć również podobizny innych legendarnych Chińczyków. Niech zdjęcia mówią za siebie.

[slickr-flickr tag=”baotong-temple”]

Świątynia zamieszkana jest oczywiście przez mnichów, których można spotkać pracujących w świątynnych ogródkach, medytujących w świątyni, bądź chodzących na zakupy wpatrzonych w swoje smartphony :) Tak, wcale nie trudno zobaczyć mnicha ubranego w swój pomarańczowy strój w sportowym obuwiu znanej marki rozmawiającego przez komórkę. I najpiękniejsze jest to, że nikogo to nie dziwi i nie bulwersuje.

[slickr-flickr tag=”baotong-temple-monks”]

Przed bramą świątyni codziennie siedzą wróżbici, którzy czytając z dłoni mogą nam opowiedzieć co nieco o naszym życiu i przyszłości. Niestety z powodu braku wystarczającej znajomości języka nie skorzystałem nigdy z ich usług.

[slickr-flickr tag=”baotong-temple-fortune-tellers”]


Świątynia, jak każde inne miejsce w Chinach, to również miejsce budowy. Poniższe zdjęcia mogą być ciekawe dla budowlańców lub ludzi, których tata wpadł na pomysł wybudowania domu 😉 Zaskakująca jest konstrukcja betoniarki, w której nie ma możliwości zmiany kąta nachylenia bębna, przez co wydaje się być niezwykle nieefektywna. Nie miałem jednak okazji nigdy zobaczyć robotników przy pracy (brzmi znajomo?), aby zobaczyć, jak sobie radzą z jej operowaniem. Drugą ciekawostką są rusztowania, na których leżą zamiast desek ciasno związane, postawione w pozycji wertykalnej połówki bambusa. Na każdym takim rusztowaniu znajdują się dwie warstwy takiej bambusowej podłogi, w odległości ok. 50cm od siebie. BHP przede wszystkim 😉

[slickr-flickr tag=”baotong-temple-constructions”]


Jedną z ciekawostek na terenie świątyni jest warsztat rzeźbiarski, w którym wykonywane są drewniane posągi świętych. Fragmenty posągów są łączone ze sobą bez użycia gwoździ czy śrub! Część rzeźb przedstawia buddę, część legendarnych bohaterów lub demony z którymi walczą – ciężko poznać czasem kto jest kim 😉

[slickr-flickr tag=”baotong-temple-workshop”]

Na terenie świątyni rozwieszone są różne tabliczki informacyjne, w tym takie oto tabliczki zakazujące… No właśnie, czego? Obrazek podpowiada, że chodzi o zakaz plucia, ale literówka zmienia znaczenia na zakaz „dostrzegania”. Tego typu błędy są powszechne w Chinach, bardzo często w spotach reklamowych lub na bilboardach widnieją zdania napisane w języku Szekspira, którego powstydziłby się Kali. Jest to skutek używania automatycznych translatorów bez konsultacji ze specjalistą. Znana jest wykonana w Chinach fotografia wielkiego baneru na budynku na którym widnieje napis „Translator Server Error”, czyli w wolnym tłumaczeniu „Błąd tłumaczenia”.

[slickr-flickr tag=”baotong-temple-spotting”]

Zwiedzając kompleks świątynny wspinamy się na wzgórze Hongshan, na którym stoi pagoda. Jej wysokość to ok 40m, konstrukcja wykonana jest z kamienia. Wygląda całkiem ładnie, szczególnie nocą.

[slickr-flickr tag=”baotong-temple-pagoda-at-night”]

Po uiszczeniu drobnej opłaty (1,10 PLN) można wejść do środka pagody, wspiąć się na szczyt wąskimi korytarzykami i spojrzeć na panoramę Wuhan. Cóż, Wuhan to ogromne miasto przemysłowe i mocno zanieczyszczone, więc ze szczytu widać głównie szarość.

[slickr-flickr tag=”baotong-temple-view-from-pagoda”]

Wrócę jeszcze raz do parku okalającego świątynię. Kilka miesięcy temu było to miejsce, po którym ludzie spacerowali, palili kadzidełka przy małych ołtarzykach i odpoczywali. Ja również często korzystałem z tego zacisznego miejsca, w szczególności dlatego, że w murze było dużo dziur i można było przedostać się bez problemu na druga stronę pobiegać po lesie. Nie jest to może las z prawdziwego zdarzenia, ale zawsze miło zaszyć się w zieleni z dala od zgiełku miasta.

[slickr-flickr tag=”baotong-temple-park”]

Las ten skrywa w sobie kilka ciekawostek. Pierwszą jest oczywiście mur. Zaraz po przekroczeniu pierwszego muru i zagłębieniu się w las docieramy do muru. Tu na szczęście widać, że Chińczycy byli przed nami i zrobili dziurę w murze, więc bez kłopotu można pobiec dalej. A dalej o dziwo, widać kolejny mur. Jak dużo takim murów można przekroczyć, ciężko powiedzieć. Po tym, gdy naprawiono zewnętrzny mur, powbijano w nim na sztorc potłuczone szkło i zamurowano bądź zaspawano wszystkie przejścia wybrałem się tam jeszcze raz. Niestety okazało się, że jest to teren wojskowy i trzeba było się szybko ewakuować bo zmierzał w naszym kierunku żołnierz. To jednak nie koniec ciekawostek związanych z tym lasem. Biegnąc jedną ze ścieżek natknąłem się na dziwnie wyglądające wypłaszczenie pokryte wykładzinami, normalnie oznaczające, że można tam zagrać w badmintona lub inny sport. Następnym razem wybrałem się tam z Vadimem i przyjrzeliśmy się bliżej temu obiektowi. Mocno się zdziwiliśmy, gdy okazało się, że jest to dach chatki, przed którą stoją buty i skarpetki. Ktoś tam mieszkał. A kto? Sprawa prosta, poznać łatwo po masce 😉

[slickr-flickr tag=”baotong-temple-hut”]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>