Wczoraj mój chiński przewodnik, Zen, zaproponowała mi wizytę w salonie masażu, ponieważ była ostatnio z mamą i poleca tradycyjny chiński masaż. Czemu nie? Całe dnie spędzam głównie siedząc, więc trochę relaksu nie zaszkodzi. No i tu dochodzi do niezrozumienia Okazuje się, że wybrałem się na tortury, przez „bite” półtorej godziny, a odprężenie poczułem jak masażysta wyszedł.

Zaczęło się od rozluźniającego masażu pleców, gdzie pan masażysta próbował włożyć mi swój łokieć do środka pleców. Ponieważ mu się nie udało postanowił pokazać mi ile bólu można zadać masując stopy. Ja wiem, że tam są nerwy, ścięgna i takie takie, ale czemu uciskanie mi dużego palca u stopy powodowało, że chciałem jegomościa trzepnąć wolną stopą? Ze śródstopiem były jeszcze gorzej, ale trochę mniej bolał masaż pięty.

Potem był masaż pleców na leżąco i cieszę się, że masażysta był niewielkiego wzrostu i wagi bo znów próbował dostać się do moich narządów wewnętrznych bez skalpela. Wydawało mi się wtedy, że gość naprawdę przegina, ale wtedy przyniósł bańki. Tak, takie bańki, co kiedyś stawiano na plecach w celach leczniczych, tylko większy kaliber, średnica pewnie z 7cm. Z tego co pamiętam to nie lubiłem baniek i szybko sobie przypomniałem czemu, ale znów czekało mnie zaskoczenie. O ile bańki lekarskie po prostu się stawia i czeka, to używanie baniek do masażu polega również na ich przesuwaniu po zassaniu skóry. Miałem „szczęście” bo podczas tych zabiegów ponoć wyciągnął ze mnie dużo zła i od teraz będę już dobrym człowiekiem. A poważnie to kuracja ma pomóc krążeniu krwi i zapobiec przeziębieniom. Ponoć im bardziej boli, tym lepiej dla pacjenta, bo to znaczy, że są jakieś problemy i kuracja pomaga. Jak tylko się dresy na dzielni nauczą takiej gadki to będzie masakra. Przy okazji: byłem dzielny i nie płakałem ;P

Poniżej kilka zdjęć moich pleców w trakcie i po zabiegu. Wrażliwe osoby w tym momencie zamykają tę stronę i nie oglądają