Na początku był chaos

Czas na chińskie ciekawostki. Dziś spróbuję opisać zjawisko zbliżone jest do czegoś co znamy pod nazwą „ruch uliczny”. Wszyscy, którzy byli w azjatyckich krajach na pewno wiedzą o czym zamierzam napisać: chaos. Jeśli różne religie świata mówią prawdę i to chaos był na początku, prawdopodobnie świat powstał właśnie na azjatyckim skrzyżowaniu.

Pierwsza sprawa to poruszanie się samochodów po jezdni. Przypomina to bardziej rwącą górską rzekę, samochody nigdy nie poruszają się prosto, zawsze starają się zmienić „pas”, wyprzedzić, znaleźć lepszą drogę. Może trochę mylące jest określenie „zmiana pasów”. Otóż na tych ulicach nie ma czegoś takiego jak pasy, nawet jeśli ktoś je namalował na jedni. Pasów jest tyle ile się uda samochodów i skuterów w danym momencie upchać w szeregu. Fakt, że oni ciągle malują te pasy jest tym zabawniejszy, że na jedni z namalowanymi 3 pasami przed skrzyżowaniem nagle namalowane 3 pasy się urywają i po kilku metrach namalowane są 4 pasy. Nie ma żadnego płynnego przejścia między nimi, nie ma poszerzania jezdni, bo i po co? Paradoksalnie, przed skrzyżowaniem, szczególnie na czerwonym świetle, samochody ustawiają się dość regularnie i stwarzają wrażenie jakby kierowcy naprawdę wiedzieli o co chodzi z tymi przerywanymi liniami na jezdni.

Druga sprawa to zasada pierwszeństwa. W Chinach ten problem rozwiązali znacznie łatwiej niż w naszym kraju, nie ma potrzeby pisać kodeksu drogowego czy stawiać znaków. Pierwszeństwo jest widoczne gołym okiem, tzn. większy ma pierwszeństwo. W efekcie na ulicach królują samochody, gdzie tylko jest kawałek miejsca wkradają się skutery, a piesi… O pieszych się zakłada, że lubią swoje życie, więc uciekną w porę i nie dadzą się zabić. W efekcie idąc „chodnikiem” trzeba przepuszczać skutery, które ciągle trąbią na pieszych, na przejściu dla pieszych obowiązuje zasada „olej światła, przejdź i nie daj się zabić”. Jeśli podczas czekania na tłum innych pieszych (wiadomo, w grupie bezpieczniej) obok ciebie na przejściu dla pieszych czeka taksówka, która właśnie przyjechała chodnikiem, nie dziw się. W końcu taksówka też człowiek.

Żeby sprawiedliwości było zadość, piesi nie pozostają dłużni i również poruszają się po ulicy. Nie jest to nawet takie dziwne, ponieważ chodniki, nawet jeśli zostały zaprojektowane i zbudowane z myślą o pieszych, na pewno do tego nie służą. Chodniki służą tu do tego, aby zaparkować skuter, postawić budkę z jedzeniem, wybudować wielką rurę (ciepłowniczą?) po środku chodnika, ewentualnie po prostu rzucić stos cegieł, gruzu, czy cokolwiek jest akurat niepotrzebne. Plus tego jest taki, że wszyscy jeżdżą tu bardzo wolno, inaczej wszystkie samochody byłyby rozbite i piesi wybici do nogi.

Moim ulubionym manewrem na ulicach jest zawracanie. Na ulicach obowiązuje zasada nie wpuszczania nikogo. Nigdy. Nawet jeśli oznacza to, że zakorkujemy się i nikt nie będzie mógł się ruszać, nie wpuszczać! Teraz sobie wyobraźcie, że musicie zawrócić na skrzyżowaniu, ale oczywiście sznur samochodów nigdy wam na to nie pozwoli. Manewr niemożliwy? Oczywiście, że nie. Po prostu wjedź na ich pas i stań pod prąd. I już masz jeden pas zablokowany, teraz trzeba tylko trochę wymanewrować i zajechać drogę kolejnym samochodom na innym pasie. Uprzedzę pytania, nie, nikt się nie denerwuje, nikt nie trąbi, wszyscy wiedzą, że to konieczne. To znaczy, że przepuszczą ten samochód? Oczywiście, że nie! Postarają się go ominąć, zajechać mu drogę i ogólnie sprawić, aby wszystkim było jeszcze trudniej, wszystko w imię zasady, nie wpuszczamy nikogo.

Żeby sprawę jeszcze utrudnić, na większości ulic, na których jest kilka pasów pomiędzy jezdniami jest postawiony płot. Wydaje się niezbędny, w przeciwnym wypadku samochody by jeździły po całej szerokości ulicy w obu kierunkach. Płotek o ile użyteczny, bardzo utrudnia skręt w lewo (lub zawracanie), więc aby wykonać ten manewr należy dojechać do skrzyżowania (lub znaleźć przerwę w płocie) i na nim zawrócić, a potem skręcić w prawo. Po kilku takich akcjach moja orientacja w terenie i kierunki świata zupełnie się mylą i zazwyczaj nie mam pojęcia gdzie jedziemy :)

No dobrze, skoro już samochody jeżdżą, zawracają i skręcają przyszedł czas na… jazdę pod prąd. Na szczęście nie widziałem do tej pory samochodów jadących długi odcinek po prąd, ale skutery i rowery już owszem. Wydaje się to dla wszystkich tak naturalne, że nikt nawet nie zwraca uwagi. Jednego dnia widziałem dwóch policjantów lub żandarmów w odświętnych mundurach maszerujących równo jednym pasem jezdni (chodnik jest dla lamerów) i człowieka na skuterze jadących po prąd prosto na nich. Zgadnijcie kto ustąpił? Tak, mundurowi zrobili miejsce. WTF?

Jak widać policja nie jest tu aż tak straszna, nasz nauczyciel również ma na koncie ciekawą sytuację. Jadąc do szkoły musieliśmy się zatrzymać, ponieważ radiowóz zagradzał nam skręt i policjanci w radiowozie zwracali komuś uwagę na chodniku. Naturalne dla nas byłoby poczekać i ewentualnie kląć pod nosem, ale nie w Chinach. Nauczyciel zaczął po prostu trąbić na nich i to nie raz i wcale nie krótko. Po chwili zrobili nam miejsce i mogliśmy przejechać.

Kolejna ciekawa sytuacja to rowerzysta, który wyjechał na środek ulicy z zamiarem jej przekroczenia, ale zapaliło się zielone światło dla samochodów i zajechały mu drogę. Rowerzysta zagradzał drogę autobusowi i kierowca zaczął trąbić i machać na niego rękami. Rowerzysta na to bardzo spokojnie pokazał mu, że musi go ominąć, choć mógł bez problemu cofnąć się kilka metrów na chodnik. Oczywiście manewr wymijania dla autobusu był niemożliwy (ponownie zasada nie wpuszczania nikogo), więc kierowca po prostu pokazywał rowerzyście, że nie może tego zrobić i miał bardzo smutną minę. Nie próbował go rozjechać, przestał trąbić, po prostu był zrezygnowany i czekał.

Również warte wspomnienia jest parkowanie skuterów. Wyobraźcie sobie przejście dla pieszych, które jest kompletnie zastawione skuterami na tyle ciasno, że nie ma możliwości się przez nie przedrzeć. I to po obu stronach chodnika, skutery tworzą taki łuk na zakręcie przy skrzyżowaniu, więc jeśli chce się przejść to trzeba wyjść na ulicę kilka-kilkanaście metrów przed skrzyżowaniem. I jeszcze jedno piękne miejsce do parkowania skutera: środek ogromnego skrzyżowania. Skoro skrzyżowanie jest tak duże to można zostawić skuter na środku i przecież wszyscy mają miejsce, żeby go ominąć, prawda?

Pora na nasz ulubiony polski temat, czyli stan dróg :) Tu różnice są duże między ulicami, niektóre z nich są bardzo dobre, inne gorsze, jak to wszędzie. Jednak jest kilka szczegółów, które różnią ich drogi od naszych. U nas jeśli droga jest zniszczona i ktoś podejmie decyzję o naprawie robotnicy po prostu wrzucają trochę asfaltu, mniej lub bardziej niechlujnie i dziura jest załatana. Tu natomiast dziur się nie łata, przecież każdy wie, że jak się dziurę załata to od razu pojawia się kolejna obok i łata się kruszy i po zimie dziura będzie większa. Dlatego Chińczycy znaleźli lepszy sposób! Po prostu przykrywają dziury wielkimi płatami metalu, takimi np. 2 na 2 metry, grubymi na 2-5 cm. I tych metalowych „ozdób” aż roi się na ulicy. Blachy mimo swej grubości nadal się trochę wykrzywiają, więc wjechanie na nie jest trochę ryzykowne, ale przecież samochody są po to, aby je używać, a nie po to, aby je oszczędzać! Mnóstwo ulic ma również fragmenty zdartej, wyfrezowanej nawierzchni, która możliwe że czeka na remont, ale przez 2 msc nie widziałem nawet jednego remontu tak przygotowanej nawierzchni. W efekcie podczas jazdy co jakiś czas trzeba zwolnić, bo jezdnia ma kilka poziomów. Ot taki „śpiący policjant” na drodze :)

Ostatnia ciekawostka to sytuacja, jaka miała miejsce podczas parkowania na bardzo zatłoczonym parkingu. Wjechaliśmy z nauczycielem na parking przed urzędem, ale był kompletnie zapchany, samochody parkowały już w dziwnych miejscach, a nasz Jin Bei to całkiem spory van więc musieliśmy czekać na zwolnienie się jakiegoś miejsca. Przyczailiśmy się na jednym rogu i czekaliśmy cierpliwie, aż w końcu jeden z samochodów przed nami pojechał kilka metrów do przodu, nauczyciel momentalnie wjechał na część zwolnionego miejsca. Okazało się, że kierowca chciał tylko przeparkować samochód, ale było już za późno. W efekcie zarówno on jak i my staliśmy częściowo na miejscu parkingowym, a za nami już czekały kolejne osoby. I teraz czas na krzyki, awantury i przekleństwa, prawda? Nie, oczywiście, że nie. Teraz czas na papierosa i starcie siły woli i cierpliwości. Po jakiś 5 minutach kierowca przed nami się poddał i udało nam się zaparkować. W naszej kulturze można by powiedzieć, że to było nie fair, że to było niekulturalne czy wręcz chamskie. Ale jak widać tu jest inaczej. I nikt się na nikogo nie wydziera, nie robi awantur. Może dlatego są zdrowsi od nas?

Paradoksalnie na chińskiej drodze czuję się bezpieczniej niż u nas. Wszyscy poruszają się tu naprawdę wolno (przeważnie 40-50 km/h, więcej tylko na drogach gdzie niedozwolony jest ruch pieszych) i są bardzo ostrożni. Do tej pory widziałem tu tylko dwie stłuczki. No i bardzo poważnie podchodzą do zakazu jazdy po alkoholu! No i dodam, że z filmików, które widziałem dotyczących np. ruchu ulicznego w Indiach – Chiny są państwem jak najbardziej cywilizowanym i wszyscy jeżdżą jak Bóg przykazał.

Przejście podziemne

Na koniec zagadka. Ile czasu potrzeba aby przejść przejściem podziemnym pod kilkupasmową ulicą w godzinach szczytu? 10-15 minut. Po raz pierwszy widziałem coś takiego, do tej pory takie tłumy widziałem tylko podczas zakończenia koncertów, a to było po prostu przejście podziemne prowadzące z galerii handlowej do metra. Nie wiem ile ludzi tam było, ale stawiam na więcej niż tysiąc.

Jedna myśl nt. „Na początku był chaos

Odpowiedz na „KJAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>