Korzystając z pięknej pogody kilka razy wybraliśmy się do pobliskiego parku postudiować joseki, odtwarzać gry pro i przy okazji zagrać. W parku znajduje się mały skwer z drzewami wokół których są ławki, codziennie Chińczycy grają tu w karty, oczywiście na pieniądze, oraz w chińskie szachy. Usiedliśmy sobie w trójkę na jednej z takich ławek i studiowaliśmy różne warianty joseki, raz ułożyliśmy grę Huang Longshi. Byliśmy jedynymi osobami, które w parku grały w weiqi i do tej pory nigdy nie widzieliśmy nikogo poza szkołą i naszym mieszkaniem grającego w weiqi.
Podczas gdy my dyskutowaliśmy nad planszą przechodnie w parku zatrzymywali się przy nas popatrzeć na nas i na grę. Były wśród nich również małe dzieci, którym rodzice tłumaczyli co to za gra.
- Odtwarzanie gry Huang Longshi
- Studiowanie joseki
- Najpopularniejszy sposób na spędzanie czasu w parku
- Jak grać z takimi kartami?
- Stali bywalcy parku
Mieliśmy również okazję zobaczyć jak studenci z uniwersytetu oswajają się z publicznymi przemowami. Jednego z dni pojawiła się kilkuosobowa grupa studentów i studentek, najpierw oczywiście zatrzymali się obok nas i po „angielsku” nas przywitali i zamienili parę zdań. Potem jeden z nich wyszedł na środek placu i zaczął donośnym głosem coś przemawiać do grających ludzi. Część ludzi go słuchała, część grała dalej w karty, jeden ze starszych mężczyzn coś odkrzyknął oburzony, że zakłócają mu spokój. Okazało się, że ta przemowa i kolejne, które po niej nastąpiły, wygłaszane przez pozostałych studentów były ćwiczeniami na zyskanie pewności siebie podczas publicznych wystąpień. Proste?
Przy jednym z wejść do parku można było również wypożyczyć dla dzieciaków małe rowerki, samochody na pedały a także konie na kółkach napędzanego siłą własnych mięśni! Aby „jeździć” na koniu trzeba poruszać pedałami/strzemionami i podnosić się w tym samym czasie. Widzieliśmy to cacko w akcji, szkoda, że u nas takich wynalazków nie ma
Akurat podobnego konika widziałem w parku Przy Bażantarni. On i jego pasażerka (mimo, chyba dobrze się bawiła) wyglądali trochę jak przybysze z innej planety. Pewnie ona była księżniczką, a on jej rumakiem, więc poziom absurdu chwilowo nie miał znaczenia :p
Za to studentów grających w Go i trenujących przemówienia publiczne mogłoby być u nas więcej
Ależ są u nas też. W Warszawie w parku gdzieś okolicy Jelonek widziałam nawet takie do wypożyczenia. W różnych kształtach (koń, osioł, żyrafa itp.) i rozmiarach.
A czy te dzieci pytały, czy to taka europejska gra, skoro tylko europejczycy w nią grają? 😉