Uwięzieni przez Żółtego Żurawia

W tym tygodniu do naszego wesołego towarzystwa dołączył Vadim, gracz z Rosji. Odebraliśmy go z lotniska w sobotę i po krótkim lunchu od razu zabraliśmy go z Roelem na wycieczkę po mieście, ponieważ przyjechał odwiedzić mnie kolega z Szanghaju. Miałem okazję poznać Xie dwa lata temu, kiedy podróżował po Europie i odwiedzał Polskę. Zatrzymał się wtedy u mnie na kilka tygodni i byliśmy od tego czasu w kontakcie. Vadim jest autorem większości zdjęć z tego posta i pewnie będzie autorem większości z kolejnych – ma przyzwoity aparat i większą wiedzę. Niestety sam nie lubi być fotografowany :(

Xie chciał zobaczyć główną atrakcję Wuhan, czyli Wieżę Żółtego Żurawia. Ponieważ nikt z nas wcześniej tam nie był chętnie się wybraliśmy i po długim spacerze (za każdym razem gdy pytaliśmy o drogę przechodnie mówili, że jeszcze 10 minut) dotarliśmy na miejsce. Niestety było już dość późno i mieliśmy tylko godzinę na zwiedzanie, więc kupiliśmy bilety (80 Yuanów, baardzo drogo). Nie ma sensu opisywać tego co widzieliśmy, poniżej możecie zobaczyć zdjęcia.


Wieża składa się z kilki pięter, na każdym są tarasy widokowe dookoła oraz różne atrakcje wewnątrz. Ja jednym z pięter znajdują się rekonstrukcje poprzednich Wież – były niszczone 5 razy. Rekonstrukcje były bardzo misternie wykonane, same w sobie były warte zobaczenia.

Na innym piętrze znajdowały się pamiątkowe księgi z wpisami znanych ludzi, na innym były malowidła i wazy, na jeszcze innym mozaiki.

Po obejrzeniu wszystkich pięter poszliśmy zobaczyć okoliczny park, niestety niewiele udało się zobaczyć, bo było już naprawdę ciemno. Xie utrzymywał, że Wieża jest zamykana o 19:30, mi się wydawało, że było napisane 19:00, ale ponieważ nie potrafię czytać chińskich znaków zaufaliśmy naszemu przewodnikowi :) Jak się okazało brama była zamykana jednak o 19:00 i nie było nikogo kogo moglibyśmy zapytać lub poprosić o wypuszczenie. Oprócz nas było jeszcze dwóch mężczyzn, ale nie bardzo było wiadomo co oni tu robią, Xie był trochę niechętny do pytania ich (czemu?). Wyglądało na to, że musimy zadzwonić gdzieś i poprosić o wypuszczenie lub czekać. Na szczęście po kilkunastu minutach czekania pojawił się strażnik i pokazał nam tylne wyjście.

Po zwiedzaniu zrobiliśmy się głodni, więc udaliśmy się na słynną ulicę z lokalnym jedzeniem. Tego nie da się opisać bez zobaczenia, ale spróbuję przybliżyć ten obraz. Na ulicy rozstawione są przenośne stanowiska z różnym jedzeniem: szaszłyki z przeróżnym mięsem, żaby, kraby, małże, pierogi, kluski, świeżo wyciskane soki, jajka, krewetki. Niech was nie zmylą znajome słowa, praktycznie wszystko wygląda zupełnie inaczej i jest przyrządzone w taki sposób, że ciężko rozpoznać, co się właśnie zamówiło. Oczywiście większość potraw jest bardzo pikantna. Na ulicy wala się mnóstwo śmieci, mimo że co kilka metrów stoi wielki śmierdzący kontener na odpadki. Mieszanka zapachowa jest powalająca, ale wszystko wygląda bardzo apetycznie. Zdecydowaliśmy się na owocowe koktajle i szaszłyki (nie pytajcie z czego, nie mam pojęcia). Były pyszne! W międzyczasie zaczepiły nas 2 dziewczyny w wieku pewnie licealnym i jedna z nich poprosiła nas ładnym angielskim o zrobienie sobie z nami zdjęć i o nasze numery telefonów. Oczywiście również powiedziała, że jesteśmy super przystojni i tacy biali! Hahaha, jak widać, tu bycie informatykiem ma swoje mocne strony 😉 Na ulicy często zdarza się, że ludzie wołają do nas „hello” albo uśmiechają się, jest to bardzo przyjemne i na razie jeszcze nie męczące. Później widzieliśmy tą samą dziewczynę, która robiła sobie zdjęcia z innymi obcokrajowcami, prawdziwa łowczyni białych ludzi :)

IMG_0590Po jedzeniu poszliśmy do baru, dość znanej na zachodzie sieciówki Helen’s. Było przeciętnie, bardzo głośna muzyka utrudniała rozmowy, nie było parkietu do tańczenia, piwo z nalewaka było rozcieńczone do tego stopnia, że nie byłem w stanie wypić nawet jednego kufla. Z drugiej strony mieli whiskey po 15 yuanów (ok. 8PLN) więc można było sobie zrekompensować inne braki. Na koniec wieczoru dosiadły się do nas dwie azjatki z sąsiedniego stolika i próbowały z nami porozmawiać trochę po angielsku. Obie były już mocno wstawione, wcześniej ich kolega pił ze mną „brudershafta”. Rozmowa była krótka, ale wymieniliśmy się kontaktami, więc może kiedyś wybierzemy się wraz z ich ekipą na miasto. Po średnio udanym wieczorze wróciliśmy do domu taksówką. Przy okazji ceny taxi: Pierwsze 2km: 6 yuanów, każdy kolejny km 1.4 yuana.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>